Andrzej Wajda

gallery_(15)

gallery_(15)

gallery_(15)

Gdyby bohater naszej opowieści nie pojawił się w Kozłówce, być może nie powstałaby Galeria Socrealizmu.

To reżyser, Andrzej Wajda (ur. 1926 r.).

Do pierwszego spotkania Andrzeja Wajdy z Kozłówką doszło w 1974 roku. Reżyser rozpoczął pracę nad „Ziemią obiecaną”. Wybór może wydawać się zaskakujący, bo w jednym z wywiadów prasowych reżyser, odnosząc się do tematyki filmów historycznych, mówił tak: „Przeszłość jest bardzo trudna do przetłumaczenia na kino. Tamten świat minął i żeby przemówił do dzisiejszego społeczeństwa, trzeba opowiedzieć o nim językiem dla niego zrozumiałym.

A jednocześnie trzeba pozostać w zgodzie z prawdą, ze sobą, własną pamięcią i własnym doświadczeniem. Pomysł adaptacji dzieła Władysława Reymonta był następujący: Reymont opisał ludzi, którzy tworzyli drugi, obok romantycznego, nurt naszej historii. Bez nich, bez ich fabryk, bez robotników, którzy tam pracowali w strasznych warunkach, nie byłoby tego, co jest dziś. Z trzech bohaterów jeden jest Polakiem, drugi Niemcem, trzeci Żydem. Te różnice pochodzenia nie dzielą ich. Razem zakładają fabrykę, łączy ich wspólny interes, wspólne poczucie przynależności do grupy Lodzermenschów. Ten szczególny konglomerat polsko-niemiecko-żydowski ówczesnej Łodzi jest ogromnie interesujący, uderza barwnością, różnorodnością obyczajową, rozmaitością typów i postaw”. Realia opisanego świata stały się doskonałą pożywką filmową. Do ich odtworzenia, oprócz znakomitej gry aktorskiej, okazały się przydatne zbiory kozłowieckiej Składnicy Muzealnej. Dla potrzeb realizacji „Ziemi obiecanej” wypożyczono z Kozłówki około 70 eksponatów. Były to lampy, tkaniny, instrumenty muzyczne oraz meble.

W zachowanym w Kozłówce piśmie, kierownik produkcji „Zespołu Filmowego X”, Barbara Pec-Ślesicka, zwraca się z następującą prośbą: „Film ten w swych założeniach ma za zadanie pokazać okres największego rozwoju przemysłu włókienniczego w Łodzi w końcu XIX wieku. W ślad za tym na realizatorach spoczywa obowiązek takiego wyposażenia wnętrz, by odpowiadały one charakterowi i standardowi życia sfer łódzkich kapitalistów”.Świeczniki, kanapy, lampy, a także lambrekiny, parawan oraz dzieła sztuki, m.in. obrazy i rzeźby trafiły do pałaców łódzkich fabrykantów: Bucholtza i Mullera, ale również posiadłości Kurów, należącej do ojca Karola Borowieckiego. Nie można tu pominąć naładowanej erotyzmem sceny telefonicznej rozmowy Borowieckiego (Daniel Olbrychski) z Lucy Zuckerową (Kalina Jędrusik). Jej niemym świadkiem był szezlong z kozłowieckich zbiorów. Trudno dociec, czy pierwsze spotkanie Andrzeja Wajdy z Kozłówką było celowe. Najprawdopodobniej o tym wyborze zadecydowało ówczesne przeznaczenie pałacu oraz fakt, iż wielu filmowców czerpało pełnymi garściami ze skarbca, jakim była Składnica Muzealna tu usytuowana.

Drugie spotkanie Andrzeja Wajdy z Kozłówką było świadome, choć znowu u jego podstaw leży służebna rola obiektów zespołu pałacowo-parkowego w Kozłówce. W roku 1976 Andrzej Smulski, kierownik produkcji „Zespołu Filmowego X”, prosząc o wyrażenie zgody na jeden dzień filmowy w Kozłówce, pisze do ówczesnej dyrekcji Składnicy Muzealnej: „Akcja filmu zawiera część retrospektywną z lat 1950–56 i część współczesną. Kluczową sceną filmu jest scena zwiedzania przez jedną z bohaterek filmu „Agnieszkę” muzeum, w którym są zgromadzone rzeźby z okresu socrealizmu. Odnaleźliśmy w Kozłówce magazyn takich rzeźb. Jest to dawna stajnia, gdzie po dokonaniu drobnych adaptacji, chcielibyśmy częściowo zrealizować wspomnianą scenę”.

Choć zdjęcia filmowe w Kozłówce trwały tylko jeden dzień, nagrana tu scena otwiera jeden z najważniejszych filmów polskich XX wieku. To „Człowiek z marmuru”. Jego scenariusz nawiązuje do autentycznej historii, którą Andrzej Wajda usłyszał w latach 60. XX wieku. „Do urzędu zatrudnienia przyszedł murarz, ale odesłano go z niczym, bo Nowa Huta potrzebowała już tylko ludzi do odlewni stali. Jedna z urzędniczek przypominała sobie jednak twarz tego człowieka. Tak, to był przecież znany przodownik murarski, gwiazda ubiegłego sezonu politycznego”. Spoiwem, łączącym przeszłość z czasami współczesnymi Wajdzie, miała być postać dziennikarki, która uczyni z dawnego przodownika pracy bohatera swojego filmu dokumentalnego. „Dyrektor niechętnie nawet wpuszcza tu kogokolwiek” – to zdanie usłyszy filmowa Agnieszka (Krystyna Janda), kiedy fortelem dostanie się do muzealnego magazynu. Choć pierwsze kadry sugerują, że znajduje się on w piwnicach Muzeum Narodowego w Warszawie, to rzeźb przodowników pracy należy szukać w Kozłówce. Ich skład mieścił się nie tylko w starej stajni, ale również we wnętrzu zabytkowej kaplicy pałacowej. Paradoksalnie, w utworzonej w Kozłówce w roku 1994 Galerii Sztuki Socrealizmu nie ma dzieła, którego poszukuje filmowa Agnieszka. Pomnik Mateusza Birkuta został wykonany na zamówienie Andrzeja Wajdy. W tej chwili można go oglądać w Muzeum Kinematografii w Łodzi. W Kozłówce natomiast znajduje się obraz przodownika pracy, do którego losów nawiązuje scenariusz „Człowieka z marmuru”.

To portret Piotra Ożańskiego – murarza z Nowej Huty (862% normy).

Pałac Zamoyskich w całej swej krasie wykorzysta Andrzej Wajda w filmie „Biesy” z roku 1988. Sale pałacowe to wnętrza pałacu gubernatora i jego córki, Lisy. Przed pałacem rozegra się ważna scena filmu: buntu robotników i jego krwawego stłumienia. Mroczny klimat dzieła pozwolił ekipie na wykorzystanie nie tylko reprezentacyjnych wnętrz pałacowych: Salonu Czerwonego czy Biblioteki, przemianowanej w „Biesach” na gabinet gubernatora, ale także sieni, klatek schodowych i korytarzy, nie udostępnianych na co dzień turystom.

Jak przyznaje reżyser, filmowa adaptacja powieści Fiodora Dostojewskiego nauczyła go pokory: „Wydawało mi się, że wiem o tym utworze dość dużo, więcej niż o innych powieściach, które przenosiłem na ekran. Nie wątpiłem więc, że i tym razem potrafię tego dokonać, a Biesy opanują ekran i publiczność w kinie. Tymczasem już pierwsza nieudana wersja scenariusza powinna była mnie ostrzec i pchnąć w innym niż teatralna adaptacja kierunku”. Pozostaje mieć nadzieję, że filmowe przekleństwo „Biesów” nie przeniosło się na antypatię Andrzeja Wajdy do Kozłówki. Zwłaszcza, że wśród muzealiów Działu Zbiorów Sztuki Realizmu Socjalistycznego Muzeum Zamoyskich znaleźliśmy jeszcze dwa obiekty łączące reżysera z Kozłówką.

Ten ważniejszy został zakupiony przez Muzeum w roku 2003. To obraz olejny „Zebranie ZSN-u” Andrzeja Wajdy

i Konrada Nałęckiego. Dzieło powstało w 1950 roku w Łodzi, kiedy obaj jego autorzy przenieśli się z krakowskiej ASP do łódzkiej filmówki. Drugim łącznikiem Kozłówki ze światem filmowym i Andrzejem Wajdą jest rzeźba „Bobek”. Praca, której autorem jest Leszek Werocsy, przedstawia popiersie Bogumiła Kobieli. Aktor, o którym Wajda wyrażał się w samych superlatywach, zagrał w jego filmach „Popiół i diament”, „Przekładaniec” oraz „Wszystko na sprzedaż”.

Opr. M. Januszek-Surdacka

Alert Systemowy